"Stanowisko "Za i Przeciw" hodowli
wsobnej."
Międzynarodowy Kongres Europejskich Klubów Chartów Irlandzkich -
Luksemburg, 27-28 czerwca 98 r.
[...] Po zakończeniu oceny młodzieży, organizatorzy
zaprosili wystawców i gości na sesje wykładową "Pro i Contra" ("Za i
Przeciw"). Stanowisko "Za" i "Przeciw" dotyczyło hodowli
wsobnej.
Jill Bregy, amerykańska hodowczyni wilczarzy (hod. Wild Isle),
której psy dominowały na ringach w USA przez ponad dekadę, a wyhodowany przez
nią wilczarz Ch. Wild Isle Wardoch był jedynym psem, który otrzymał
czterokrotnie zwycięstwo rasy na Narodowej Wystawie Specjalistycznej w latach
1974/75/76 i 1979 od różnych sędziów, reprezentowała stanowisko "pro".
Przeciwny hodowli wsobnej punkt widzenia ("contra") zajął Dr Helmuth Wachsel.
autor książki pt. "Hodowla psów w 2000 roku" wydanej w 1997 r.
Jill Bregy rozpoczęła wykład od stwierdzenia brzmiącego
jak truizm: "Kluczem do sukcesu w hodowli jest znajomość standardów rasy,
pewna doza wiedzy i właściwe wyobrażenie ideału rasy".
"Aby hodować dobre jakościowo, zgodne ze
standardem psy, o możliwie najmniejszej liczbie błędów, hodowca musi dobrze
znać standard i powinien poznać pulę genową swojej linii. Na ogół liczy się na
uzyskanie korzystnych rezultatów z hodowli linijnej (hodowla według linii - przyp. red.) i eliminowanie niedostatków.
Trzymając się programu hodowli linijnej (hodowla według linii - przyp. red.) hodowca ukierunkowuje się na cechy
pozytywne, a odchodzi od niedostatków".
"Właściciel, który ma zamiar wynieść się
ponad przeciętność, musi ustalić swoją linię poprzez krycia w pokrewieństwie. Znając
dobrze standard, swoje psy i świadomy zalet i wad, które stoją za
poszczególnymi imionami w rodowodach może po kilku kryciach w pokrewieństwie
zastosować outcross sięgając po bardzo dobrego reproduktora, najlepiej po matce
z własnej linii i ojcu "obcym". J. Bregy uważa, że własna linia niesie w
sobie pewien zakres problemów, z którymi "trzeba się uporać" (poprzez selekcję), a każdy dolew nowej
krwi przynosi następne, trudne do przewidzenia, problemy."
Przy wyborze reproduktora autorka odrzuca "surowe" odejścia
od własnej linii: "musimy mieć tyle mądrości, aby wiedzieć, czy... (reproduktor)...
niesie zalety, których potrzebujemy i mieć wystarczającą wiedzę o programie
hodowlanym, z którego się wywodzi, aby zdawać sobie sprawę, że uzyskamy
poszukiwany wynik, gdy połączymy go z naszą suką".
Według dr Helmuta Wachtę " hodowla wsobna, trwająca
już sto lat oraz zabójcza praktyka szerokiego stosowania do kryć stosunkowo
niewielkiej liczby reproduktorów uznawanych za najlepsze, doprowadziła do
znacznego spokrewnienia i zawężenia puli genowej u większości ras, co powoduje
zmniejszenie witalności, zanik instynktów (np. macierzyńskiego czy instynktu
rozmnażania), a u wilczarzy prawdopodobnie również krótkowieczność, zwłaszcza u
największych przedstawicieli rasy. Autor wyraził przekonanie, że nie tylko
należy unikać kryć w pokrewieństwie, ale zastosować fundamentalne zmiany w
hodowli, aż do jednorazowych krzyżówek międzyrasowych włącznie, które zwiększa
pulę genową. Utrzymanie typu (zgodności ze standardem) powinno odbywać się wyłącznie
w drodze selekcji. W przypadku wilczarzy, kto wie, czy nie powinno by się
powrócić do punktu wyjściowego, w jakim rozpoczął pracę hodowlaną twórca rasy
kapitan Graham przed 120 laty i użyć do ponownego jej odtworzenia deerhoundy, borzoja,
dogi oraz kilka wilczarzy. Dla uzyskania wzrostu kpt. Graham wprowadził krew pirenejczyka
lub mastifa tybetańskiego."
Warto przytoczyć rozważania wykładowcy na temat związku zachodzącego
pomiędzy rozmiarami psów a ich żywotnością: "W ostatnich badaniach nad umieralnością
psów wykazano, że wilczarze i dogi są rasami o największej śmiertelności, która
wzrasta ze zwiększaniem się rozmiarów, jednak mieszańce tej samej wielkości żyją
znacznie dłużej. To pozwala przypuszczać, ze u psów
rasowych istnieje depresja wynikająca z chowu wsobnego i wprowadzenie różnorodności
genetycznej mogłoby prowadzić do przedłużenia życia u dużych ras. Ponadto
zmniejszenie nacisku na uzyskiwanie jak największych egzemplarzy poprzez
wprowadzenie do standardów górnej granicy wzrostu znacznie zmniejszyłoby
problemy związane z gigantyzmem. Stosowanie standardów, które nie zawierają
górnej granicy wzrostu u ras dużych i dolnej granicy u miniatur jest w obecnej
dobie nieetyczne".
Inne istotne problemy występujące u wilczarzy, jak
choroba nowotworowa i choroby serca, nie wydają się autorowi wykładu związane z
ich rozmiarami. Uważa, że do tych zagadnień trzeba podejść dwutorowo: poprzez
badania genetyczne z zastosowaniem genetyki molekularnej, a zwłaszcza poprzez
zwiększenie różnorodności genetycznej, gdyż ta ostatnia metoda znakomicie
pomaga w zahamowaniu występowania problemów dziedzicznych. [...]
Na zakończenie pozwolę sobie ponownie zacytować dr Wachtela:
"Podstawy
hodowli zwierząt rodowodowych i wystaw psów wywodzą się z czasów królowej
Wiktorii w Anglii. Był to angielski wynalazek, który stał się najpopularniejszą
metodą hodowli na świecie. Rodowód gwarantuje czystość pochodzenia i pozwala na
zaplanowanie kryć oraz rozwój rasy. Jest on odbiciem wiktoriańskiego sposobu myślenia
o szlachetności pochodzenia arystokracji. Zwierzęta czystej krwi były i są
uważane za arystokrację wśród zwierząt domowych. W tych czasach arystokracja ściśle
przestrzegała czystości krwi. Ponieważ jednak stanowiła tylko niewielką
procentowo grupę ludności, częste mariaże w pokrewieństwie spowodowały poważne
problemy genetyczne takie jakie obserwujemy we współczesnej hodowli psów. W
hodowli innych zwierząt wiktoriański model zastąpiono krzyżówkami i produkcją
hybrydów. Jedynie zwierzęta różnorodne genetycznie mogą utrzymać wysoką
produkcję i przeżyć stres intensywnej hodowli. Hodowla psów jest ostatnim
przyczółkiem, na którym panuje model wiktoriański, który oczywiście ma ogromne
zalety i ulepszył wiele ras. Niestety jednak system wytwarzający stosunkowo wąskie
genetycznie populacje nie może być kontynuowany bez końca. Nigdy dotąd rasy
psów nie były tak genetycznie zawężone i utrzymywane w sui generis "złotej
klatce". "Najczęściej stosowaną praktyką hodowlana była hodowla na
linię. Jej szkodliwy wpływ jest mniejszy, a nawet zadziwiająco niski w
porównaniu z kryciami w bliższym pokrewieństwie. Pozwalał hodowcom na
kontynuowanie takiej praktyki przez całe życie... Ale najprawdopodobniej
następne pokolenia hodowców będą zbierać żniwo tego postępowania."
Janina
Staniszewska - Pies 6(272) 1998 r. "Międzynarodowy Kongres Europejskich
Klubów Chartów Irlandzkich Luksemburg, 27-28 czerwca 98 r."
;